wtorek, 20 stycznia 2015

Obraz dziennikarzy w filmach


Obraz dziennikarzy w filmach  

Dziennikarstwo to zawód niezwykle ważny we współczesnym świecie. To dzięki dziennikarzom dowiadujemy się najważniejszych informacji ze świata biznesu, polityki, sportu, czy życiacodziennego. To właśnie zaangażowanie i poświęcenie tych ludzi pozwala nam zobaczyć, co się dzieje w miejscach, do których nigdy nie udałoby się nam dotrzeć. Jest wiele opinii o reporterach. Przez niektórych są uważani za osoby niezwykłe, odważne, które wiele poświęcają, aby przekazać nam najświeższe wiadomości. Dla innych to egoiści, kłamcy, ludzie, którzy tylko czekają na jakąś tragedie, czy skandal z udziałem celebrytów, a wszystko z myślą o własnej karierze. Dzięki temu wszystkiemu dziennikarze często pojawiają się w filmach. Od wielu lat filmowcy wykorzystują żurnalistów, jako bohaterów swoich produkcji, przedstawiając ich na różne sposoby. Powstało już wiele obrazów o tym zawodzie. 

Najsłynniejszym jest chyba legendarny, uważany przez Amerykański Instytut Filmowy za najważniejszy film w historii kinematografii „Obywatel Kane”.

„Obywatel Kane” zaczyna się od śmierci tytułowego bohatera- wielkiego magnata prasowego, Charlesa Fostera Kanea (Orson Welles). Pewien reporter, Thompson (William Alland), pisze biografie o Kanie i chce dowiedzieć się, kim albo czym była dla niego tajemnicza różyczka- ostatnie słowo, jakie wypowiedział przed śmiercią. Przypatrując się postaci Thompsona, widzimy bardzo dobry obraz dziennikarza i sposobu jego pracy. Reporter, aby zebrać jak najlepsze i informacje o życiu magnata przeprowadza wywiady z najbliższymi osobami z jego otoczenia. Thompsona nie interesuje to, że najbliżsi Kanea mogą być załamani i mogą nie chcieć w danym momencie rozmawiać o nim. I tak właśnie jest w przypadku drugiej żony magnata. Dziennikarz spotyka ją w barze, nieco pijaną, niepotrafiącą się pogodzić ze śmiercią byłego męża. Mimo to usiłuje ją przekonać do wywiadu. Takie zachowanie może się wydać nieco egoistyczne, ponieważ bohaterka stanowczo chce zostać sama. W końcu jednak reporter otrzymuje to, co chciał. Cała konstrukcja filmu Orsona Wellesa jest stylizowana na reportaż. Zwróćmy uwagę, jak pokazane są wywiady przeprowadzanie przez Thompsona, w których przenosimy się w retrospekcje bohaterów. Kamera zawsze jest zwrócona na twarz osoby, z którą rozmawia reporter, nigdy na twarz dziennikarza. Ponadto twarz żurnalisty nigdy nie jest pokazana w całości. Czasem widzimy, co najwyżej część jego profilu. Kiedy oglądamy reportaże to również nie widzimy osoby zadającej pytania. Kamera zawsze skierowana jest na postać, która odpowiada. Czyżby w ten sposób Welles oddał hołd dziennikarstwu?
A jaki jest zatem tytułowy bohater, jako dziennikarza? Kane w młodości, jest pełen zaangażowania, pasji, chęci do czynienia wielkich rzeczy. Swoją prace podejmuje z myślą o ludziach. Chce, aby mieli
świadomość, w jakim świecie żyją. Ponadto, jak chyba każdego, interesuje go również sukces gazety.
Wie że, aby zwiększyć nakład musi mieć „mocne” informacje, a jeśli takie nie są, można je trochę przekoloryzować. Taka sytuacja ma miejsce w filmie. Kane pisze o zamordowaniu pewnej osoby, mimo że nie ma na to dowodów. Jakaś kobieta zniknęła, jednak to nie byłoby wystarczająco interesujące dla czytelników, dlatego bohater postanawia „wzmocnić” newsa. Z wiekiem magnat stracił młodzieńcze ideały, stal się egoistyczny i arogancki. W głowie pozostała mi szczególnie jedna scena, dobrze opisująca potęgę prasy i arogancje tytułowego bohatera. W owej scenie Kane wraz z pierwszą żoną siedzą przy stole podczas śniadania. Pani Kane mówi do męża, „Ludzie pomyślą…”, po czym on jej przerywa i odpowiada, „To co im każę”. Nie bez powody magnat wypowiedział te słowa. Wiedział dobrze, że jeśli jego gazeta jest popularna i szanowana, to ludzie będą wierzyć w to, co w niej napisze, bez względu na to, czy będzie to prawda, czy też nie. I wydaje mi się, że tutaj ukazuje się potęga prasy, czy też całych mediów w ogóle. Mogą oni nam przekazywać jakiekolwiek informacje, bo wiedzą, że raczej większość społeczeństwa w nie uwierzy. Mogą nam wmówić swoje poglądy i o tym wiedział doskonale Charles Foster Kane.

W 1953 roku odbyła się premiera jednej z najsłynniejszych komedii romantycznych wszech czasów, gdzie jednym z głównych bohaterów był dziennikarz. Mowa oczywiście o „Rzymskich wakacjach” z Audrey Hepburn i Gregory Peckiem w rolach głównych. Obraz Williama Wylera to opowieść o znudzonej życiem według ustalonego grafiku księżniczce Annie. Młoda dziewczyna postanawia na kilka godzin zasmakować prawdziwego życia i udaje się na wyprawę po Rzymie. Późnej nocy, Anna zasypia na ławce obok ulicy, gdzie zwraca na siebie uwagę dziennikarza Joe Bradleya. Bradley to osoba przypadająca widzowi od razu do gustu. Bezwarunkowo pomóc nieznajomej i zabiera ją do własnego mieszkania. Robi to niechętnie, ale zapewne niewielu ludzi zebrałoby się na taki gest.

„Rzymskie Wakacje” to radosna i pełna humoru komedia. I tak jest przez cały film. Największą tego zasługą są bohaterowie. Każdy w produkcji twórcy „Ben Hura” jest przyjazny, miły, zabawny. Mają „kupić” oni sympatie u widza i im się to jak najbardziej udaje. Jednak jak się bliżej przyjrzymy postaci Bradleya można dostrzec w nim negatywne cechy. W chwili, gdy dziennikarz się dowiaduje,
że piękna nieznajoma to księżniczka Anna, postanawia zarobić na tym niezłe pieniądze. Ucieczka młodej damy to skandal na pierwsze strony gazet, przyniosłoby mu to wielki sukces i postanawia to wykorzystać. W egoistyczny sposób stara przekonać dziewczynę do siebie. Jest dla niej niezwykle przyjazny. Oprowadza ją po „Wiecznym mieście”, inaczej pisząc, „kupuje” jej przyjaźń i zaufanie wyłącznie dla własnych korzyści. Ponadto będzie ją zachęcał do robienia rzeczy, które jeszcze bardziej „wzbogacą” wywiad, jak np. częstowanie papierosami i uwiecznianie tego na zdjęciach. Bradleya nie interesuje, że może tym przyczynić się do pogorszenia życia Anny. Reporter myśli wyłącznie o sobie. Taki typ dziennikarzy jest chyba szczególnie nielubiany wśród celebrytów.

W 1976 roku Alan J. Pakula wyreżyserował film, który dobrze może się sprawdzić również, jako dokument o pracy w dziennikarstwie. Nagrodzeni czterema Oscarami „Wszyscy ludzie prezydenta” ukazuje działania popularnej gazety Washington Post „od kuchni”. Widzowie są świadkami, jakie panują tam zasady, reguły, dowiadujemy się, jaki musi być artykuł, aby został wydany na pierwszej stronie gazety. Jednak najważniejszymi punktami obrazu są dwaj dziennikarze Carl Bernstein (Dustin
Hoffman) oraz Bob Woodward (Robert Retford). Trafili oni na sensacyjne informacje dotyczące włamania do siedziby partii demokratów. Poszlaki prowadzą do samego Białego domu, co sprawia, że Bernsteini i Woodward wyczuwają wielki skandal. Na przykładzie tej dwójki reporterów widzimy, jak sprytnym i nieustępliwym trzeba być w tym zawodzie. Kiedy któryś z żurnalistów kogoś przesłuchuje, stara się wydobyć od takiej osoby, jak najwięcej informacji. Nigdy nie rezygnują, nawet, gdy pytana osoba odmawia udzielania wywiadu, starają się na różne sposoby podejść rozmówce, aby ten jednak coś wyznał.

Ponadto produkcja twórcy „Wyboru Zofii” obrazuje nam, jak wiele poświęcają dziennikarze. W celu przesłuchiwania kolejnych osób podróżują z dzielnicy do dzielnicy, z miasta do miasta. Robią to również po za godzinami pracy, poświęcając swój wolny czas. W taki sposób całkowicie oddają się swojej profesji. Wiedzą również, że zagadka, którą próbują rozwiązać może im przysporzyć wiele niebezpieczeństw, bowiem wszystko prowadzi do najwyższych władz USA. Jednak to ich nie zniechęca. Odważnie starają się szukać dowodów do całej sprawy, żeby ludzie mogli się dowiedzieć prawdy o tajemnicy Watergate. „Wszyscy ludzie prezydenta” to jeden z najlepszych filmów w swoim gatunku. Historia opowiedziana w nim jest oparta na faktach, dlatego też główni bohaterowie znakomicie ukazują prace dziennikarza.

Współcześnie żurnaliści są również często bohaterami filmów. Przykładem może być „Stan gry” z 2009 roku. Obraz opowiada o reporterze Calu McAffreyu (Rusel Crowe) starającemu się wraz koleżanką z pracy, Dellą Frye (Rachel McAdams), rozwiązać tajemnice pewnego morderstwa. Cal podobnie, jak bohaterowie „Wszyscy ludzie prezydenta” jest całkowicie oddany swojej pracy. Przez nią zapomina, co to miłość, czy przyjaźń. Dążąc do celu omija nawet zasady etyczne, stosując szantaże wobec informatorów, czy też zakłada im podsłuchy. Podobnie, jak w przypadku produkcji Alana J. Pakuli bohaterowie „Stanu gry” prowadząc swoje śledztwo narażają się na wielkie niebezpieczeństwo. W niektórych momentach McAffrey jest bardzo blisko śmierci,. Natomiast młoda
Della Frey widzi zabójstwo jednej osoby na własne oczy. Są odważni i nieustępliwi. Niczym detektywi krok po kroku odkrywają nowe dowody tajemniczego morderstwa, które w końcu doprowadzą ich do wyjaśnienia całej sprawy.

Na koniec chciałbym wspomnieć o jeszcze jednej postaci reportera ukazanego w filmie. Gale Wheaters z „Krzyku” Wesa Cravena jest w swoim zawodzie osobą nietypową. Oczywiście, jak każdy
inny jej kolega po fachu dąży ona do uznania i sławy w tym, co robi. Stara się być, jak najszybciej tam, gdzie coś się wydarzy (w przypadku „Krzyku” chodzi o morderstwa nastolatków), aby zrobić o tym reportaż. Dla Gale jest to za mało. Opętana karierą nie tylko, chce być na miejscu wydarzeń, chce nawet uchwycić sam moment zbrodni! Być w odpowiednim miejscu i czasie, tam gdzie psychopata będzie mordował jakąś osobę i nagrać to. Krótko mówiąc jest egoistyczna, nierozważna. Naraża na niebezpieczeństwo życie swojego kamerzysty, swoje a przy tym nie interesują ją potencjalne ofiary mordercy.

Jak widać dziennikarze w kinie są przedstawiani na różny sposób. Głównie są to osoby poświęcające
się swojej pracy. Często samotnicy i egoiści, dla których liczy się wyłącznie kariera. Ale także ludzie
szukający prawdy, aby ją ukazać społeczeństwu. Odważni, narażający się na niebezpieczeństwo, nieustępliwi. Dziennikarstwo to również władza. W tym zawodzie można przedstawiać ludzi w wybranym przez siebie świetle. Zrobić z nich bohaterów, albo wrogów publicznych. Ukazywać niektóre sytuacje na własny sposób. I filmowi twórcy wiedzieli już o tym od dawna.

Autor: Łukasz Skotniczny 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz